sobota, 15 kwietnia 2017

5.

- Nia, nie śpij... - Brennan sztura mnie w bok, cicho szepcąc, gdy mimowolnie opieram się na ręce i zamykam oczy nad zeszytem od matematyki.
- Panno Lovelis, widzę, że nie interesuje pani to co mówię. Najwidoczniej wszystko panna już umie... - matematyczka staje przede mną i stuka palcami w ławkę. - W takim wypadku zapraszam do tablicy. Zrobisz pierwszy przykład. - podaje mi kredę i odchodzi na swoje miejsce przy biurku.
Podnoszę się z miejsca, biorę swój podręcznik i ruszam do tablicy.
- Zadanie pierwsze, Ni. - szepce Bren i spuszcza głowę, udając, że pisze coś w zeszycie.
Staję przed wielkim czarnym prostokątem i zapisuję przykład. Zerkam na niego i czuję w głowie ogromną pustkę.
- Panno Lovelis, proszę rozwiązać przykład, głośno mówiąc klasie co panna pisze. - głos nauczycielki przerywa panującą ciszę. U niej mało kto ma odwagę rozmawiać, jest tak surowa. Owszem, czasami słychać szepty, ale nigdy nie jest głośno.
Przełykam z trudem ślinę i zapisuję znak równania.
- Pani profesor, ja rozwiążę to za nią. Widzi pani, jak się dziewczyna stresuje. - Daniel wstaje z miejsca i rusza w moją stronę.
- Panie Davis, to bardzo uprzejme z pana strony, ale panna Lovelis musi poradzić sobie sama. - to wredne babsko nie odpuszcza.
- Nia, daj kredę. - Dan staje za mną i szepcząc mi do ucha, zabiera przedmiot z mojej dłoni.
Odsuwam się na bok, by zrobić mu miejsce i napotykam jej wzrok. Jest surowy, jak zwykle.
- Siadaj już i uważaj na przyszłość. - mówi z uśmiechem na ustach, ale jej głos ocieka jadem.
Zajmuje swoje krzesło i przepisuję z tablicy odpowiedź Daniela.

Czas do przerwy obiadowej strasznie się dłuży. Gdy w końcu dzwonek sygnalizuje koniec drugiej godziny matematyki, zbieram swoje książki i wrzucam je do torby. Zarzucam ją na ramię i idę do stołówki. Tam biorę tacę i podchodzę do okienka. Sympatyczna kucharka stawia na tacy talerz z wydzieloną porcją jedzenia, oraz szklankę soku pomarańczowego i babeczkę. Siadam z posiłkiem przy tym samym stole co zawsze, a po chwili dosiadają się Daniel i Brennan.
- O Boże, długo nie wytrzymam w tej szkole... Wiesz, że teraz jest fizyka i jest test? - zagaduje Dan, a ja uświadamiam sobie, że totalnie o tym zapomniałam i nic nie umiem.
- Co? To dziś? - Bren otwiera ze zdziwienia oczy. - Zrywamy się Dan?
- Pewnie. A Nia, niech pisze jak chce. - Davis wpycha do buzi jedzenie.
- Chłopaki, wiecie co? Idę z wami. - rzucam i widzę jak się uśmiechają.

Po posiłku wymykamy się ze szkoły i wsiadamy do auta Benko. Odjeżdżamy w pośpiechu i kierujemy się drogą główną w stronę naszej ulubionej kryjówki. Rozkręcam radio na full i podśpiewuję razem z nim. Bren uśmiecha się do mnie, jest szczęśliwy, że się zdecydowałam z nimi pojechać. Ja też jestem zadowolona ze swojej decyzji.

1 komentarz:

Jeśli się podoba - skomentuj
Jeśli się nie podoba - skomentuj
Dla Ciebie to chwila...
Dla mnie wskazówka co robię dobrze, a co źle...