Special for Rikeroholic <3
Zatrzymujemy
się na końcu drogi. Dalej musimy iść pieszo. Dziadek Brennana ma tu w górach
domek, a raczej miał. Oddał go chłopakowi, gdy stwierdził, że jest na tyle duży
by dobrze nim gospodarować, a on nie ma na tyle sił, by się wspinać.
Zarzucam
na ramię plecak z rzeczami, który zawsze jest w bagażniku tego auta i ruszam
pierwsza. Daniel i Bren biorą swoje rzeczy i idą za mną.
-
Jak miło jest odpocząć od szkoły... - wzdycha Davis, choć mamy dopiero
poniedziałek.
-
O tak... - Benko przytakuje mu i przybijają sobie piątkę.
Kręcę
głową. Zachowują się jak dzieci. W sumie Edgar, mój pies ma więcej rozumu i
ochoty do życia niż Ci dwaj razem wzięci.
Docieramy
na miejsce. Bren wyciąga z kieszeni klucze i otwiera nam drzwi. Wchodzę do
środka i słyszę skrzypienie starej dębowej podłogi. Rzucam plecak na ziemię i
idę zajrzeć do lodówki. Jest pusta, choć
byliśmy tu wczoraj.
-
Dan, masz coś do zjedzenia? - pytam, odwracając się twarzą do niego.
-
Tylko to Ni. - podaje mi jeden z bagaży, który od razu otwieram.
-
Serio? - spoglądam na niego z zażenowaniem. Kilka bułek z serem, paczka chipsów
i cztery litrowe butelki wody mineralnej.
-
No co? Nie byłem przygotowany. - wyciąga z kieszeni paczkę papierosów i odpala
jeden z nich. - Chesz? - wyciąga dłoń do mnie.
-
Niech będzie. - biorę papierosa, wkładam do ust i odpalam. Zaciągam się, a
nastepnie z wielką rozkoszą wypuszczam dym.
-
No i to jest nasza Szatania! - Brennan kumpelsko klepie mnie po plecach i
odpala swój papieros. Przyglądam mu się uważnie, uśmiechając się od ucha do
ucha. Jestem szczęśliwa, że mam takich przyjaciół.
Wieczorem
rozpalamy ognisko. Daniel fotografuje je po kilkanaście razy z każdej strony, a
Brennan wścieka się na niego, bo nie może upiec kiełbasek (kupił je dziś, gdy
pieszo wybrał się do spożywczaka 3km). Śmieję się z nich. Są prawie jak bracia.
Może i Benko ma starszego brata, ale bardziej traktuje tak Davisa.
-
Nia, powiedz mu coś. - Bren opada na kłodę tuż obok mnie.
-
Okay. - odpieram i podchodzę do Dana. Zabieram mu z ręki aparat i z dumną miną
odwracam do chłopaka.
-
Ej! Jeszcze nie skończyłem! - oburza się i rzuca się w moim kierunku.
-
Już wystarczy, Ty nasz panie fotografie. Jestem głodna. - zatrzymuję go poprzez
wyciągnięcie ręki i wracam na swoje miejsce.
Czas
do północy mija nam cholernie szybko. Po posiłku pośpiewaliśmy trochę i
poopowiadaliśmy sobie straszne historie.
Około
1 w nocy kładziemy się na starej sofie w głównym pokoju, a raczej ja się kładę,
bo chłopakom został materac na podłodze. Już prawie zasypiam, gdy słyszę głos
Benko.
-
Nia, a może tak trochę piwka? - szepcze, wskazując na skrzynkę w rogu
pomieszczenia.
-
Chętnie. - odpieram i siadam. Otulam się mocniej kocykiem i uśmiecham się do
chłopaka. - A Daniel?
-
Śpi. - odpowiada Bren i podaje mi butelkę.
-
Ktoś coś o mnie mówił? - Davis również wstaje, choć widać, że jest zaspany. -
O, alkohol. - od razu się rozbudza.
-
Może zagramy w wyznania. Za każdy łyk, jednen wstydliwy fakt. - proponuję i
sama zaczynam. - Jestem w dziwnej
relacji ze swoim psem, Edgarem... Raz udaję, że to mój synek, a raz, że to
Brennan. - rzucam ze śmiechem, a oni patrzą na siebie zaskoczeni.
-
Okay. Teraz ja. - Bren bierze łyk piwa. - Razem z Tylerem i Channingiem
rozwaliłem auto twojego taty, Ni. - wyznaje.
-
Co!? A ja za to oberwałam!? - uderzam go z pięści w klatkę piersiową, ale to
nic, bo tylko tak się wygłupiam. Często się droczymy, a zwłaszcza jak jesteśmy
pijani.
Mój ulubiony zaspojlerowany rozdział!
OdpowiedzUsuńCzekałam na niego.
Tak jak teraz czekam na kolejne :*