Budzę
się pomiędzy Brennanem a Danielem. Cała nasza trójka jest naga. Zrywam się z
miejsca i w pośpiechu ubieram. Bren otwiera oczy i spogląda na mnie.
-
Co się stało? - pyta zaspany i podnosi się do pozycji siedzącej.
-
Sama chciałabym wiedzieć. - odpieram i udaję się do 'kuchni'.
-
Zaraz, co? - jest zaskoczony, gdyż zwykle to oni nic nie pamiętają, gdy alkohol
się leje litrami.
-
No nie wiem. Chyba to zrobiliśmy. Ty, ja i Dan. - wskazuję wzrokiem na Davisa,
który słodko śpi, śliniąc się na kołdrę.
-
Co? Że z nim? Nia, myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi! - wstaje i nie zwracając
na nic podchodzi do mnie, by potrząsnąć mnie za ramiona.
Brennan
od zawsze żywił do mnie coś więcej niż deklarowaną przyjaźń. Gdy byliśmy we
dwoje dochodziło między nami do dziwnych, z mojej perspektywy, sytuacji. Potem
pojawił się Daniel. Zakumplowaliśmy się z nim i tak oto zaczęły się nasze
wagary. Jedne, drugie i komisariat. Tamtego dnia odkryłam, że Danowi również
nie jestem obojętna.
-
Ni, przepraszam. - obejmuje mnie i przyciska do swojego serca. - Wiem, że nie
lubisz kłótni. - dodaje i cmoka mój polik. - Ale wiedz, że bywam zazdrosny. -
rzuca ze śmiechem i wraca się ubrać.
Wyciągam
z lodówki bułkę i jogurt wiśniowy, a siadam przy stole.
Kumple
dołączają do mnie dopiero po chwili i zaczynamy omawiać plany na dziś. Jest
dość wcześnie, więc wpadniemy do swoich domów i spotkamy się w szkole, gdyż
dziś mamy piknik zamiast zajęć.
Wchodzę
do domu i widzę swoją siostrę, która siedzi w salonie pod kocem i płacze.
-
Co się stało? - pytam, siadając obok i obejmując ją.
-
Wszystko jest nie tak. - szlocha, mocno się we mnie wtulając. - Ten dupek
zniszczył mi życie. Najpierw tak słodko mówił, a potem się okazało, że kogoś
ma...
-
Po prostu nie był Ciebie warty. - odpieram i całuję ją w czoło. Jestem zła na
siebie, że jako starsza nie zauważyłam co się dzieje w jej życiu. - Będzie
dobrze, Rena. - szeptam jej do ucha.
-
Nie będzie dobrze. - wyciąga spod koca małe,
białe dziwne coś. - Zobacz. - podaje mi i widzę. Dwie kreski na teście
ciążowym. Klnę cicho pod nosem i spoglądam znów na nią. - To Casey'a. -
odpowiada, jakby wiedziała, że właśnie o to chcę zapytać.
-
Nie martw się. Masz rodziców, mnie i Mirandę... - chcę coś jeszcze powiedzieć,
ale w tym momencie do pomieszczenia wchodzi nikt inny jak Casey.
Siostra
szybko odsuwa się ode mnie, zrzuca koc i ścierając spod oczu łzy, wychodzi.
Patrzę na Moretę przez chwilę w absolutnej ciszy i ruszam za Reną. Kto by
pomyślał, że taka ciota jak on może tak skrzywdzić niewinną dziewczynę.
Jaka jazda! Jest w dziwnej relacji z Edgarem, a teraz jeszcze z Davisem i Brennanem.
OdpowiedzUsuńNo i biedna Renka... - ja też myślę, że wszystko się ułoży.
Buziaki i czekam na next.