-
Nia, nie śpij... - Brennan sztura mnie w bok, cicho szepcąc, gdy mimowolnie
opieram się na ręce i zamykam oczy nad zeszytem od matematyki.
-
Panno Lovelis, widzę, że nie interesuje pani to co mówię. Najwidoczniej
wszystko panna już umie... - matematyczka staje przede mną i stuka palcami w
ławkę. - W takim wypadku zapraszam do tablicy. Zrobisz pierwszy przykład. -
podaje mi kredę i odchodzi na swoje miejsce przy biurku.
Podnoszę
się z miejsca, biorę swój podręcznik i ruszam do tablicy.
-
Zadanie pierwsze, Ni. - szepce Bren i spuszcza głowę, udając, że pisze coś w
zeszycie.
Staję
przed wielkim czarnym prostokątem i zapisuję przykład. Zerkam na niego i czuję
w głowie ogromną pustkę.
-
Panno Lovelis, proszę rozwiązać przykład, głośno mówiąc klasie co panna pisze.
- głos nauczycielki przerywa panującą ciszę. U niej mało kto ma odwagę
rozmawiać, jest tak surowa. Owszem, czasami słychać szepty, ale nigdy nie jest
głośno.
Przełykam
z trudem ślinę i zapisuję znak równania.
-
Pani profesor, ja rozwiążę to za nią. Widzi pani, jak się dziewczyna stresuje.
- Daniel wstaje z miejsca i rusza w moją stronę.
-
Panie Davis, to bardzo uprzejme z pana strony, ale panna Lovelis musi poradzić
sobie sama. - to wredne babsko nie odpuszcza.
-
Nia, daj kredę. - Dan staje za mną i szepcząc mi do ucha, zabiera przedmiot z
mojej dłoni.
Odsuwam
się na bok, by zrobić mu miejsce i napotykam jej wzrok. Jest surowy, jak
zwykle.
-
Siadaj już i uważaj na przyszłość. - mówi z uśmiechem na ustach, ale jej głos
ocieka jadem.
Zajmuje
swoje krzesło i przepisuję z tablicy odpowiedź Daniela.
Czas
do przerwy obiadowej strasznie się dłuży. Gdy w końcu dzwonek sygnalizuje
koniec drugiej godziny matematyki, zbieram swoje książki i wrzucam je do torby.
Zarzucam ją na ramię i idę do stołówki. Tam biorę tacę i podchodzę do okienka. Sympatyczna
kucharka stawia na tacy talerz z wydzieloną porcją jedzenia, oraz szklankę soku
pomarańczowego i babeczkę. Siadam z posiłkiem przy tym samym stole co zawsze, a
po chwili dosiadają się Daniel i Brennan.
-
O Boże, długo nie wytrzymam w tej szkole... Wiesz, że teraz jest fizyka i jest
test? - zagaduje Dan, a ja uświadamiam sobie, że totalnie o tym zapomniałam i
nic nie umiem.
-
Co? To dziś? - Bren otwiera ze zdziwienia oczy. - Zrywamy się Dan?
-
Pewnie. A Nia, niech pisze jak chce. - Davis wpycha do buzi jedzenie.
-
Chłopaki, wiecie co? Idę z wami. - rzucam i widzę jak się uśmiechają.
Po
posiłku wymykamy się ze szkoły i wsiadamy do auta Benko. Odjeżdżamy w pośpiechu
i kierujemy się drogą główną w stronę naszej ulubionej kryjówki. Rozkręcam
radio na full i podśpiewuję razem z nim. Bren uśmiecha się do mnie, jest
szczęśliwy, że się zdecydowałam z nimi pojechać. Ja też jestem zadowolona ze
swojej decyzji.
Nia broi i to ostro ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na next